Lilianna:
- Ogórki, masło, chleb - powtarzałam niczym mantrę, kierując swoje kroki do najbliższego sklepu spożywczego.
Po tak nagłym wyjściu Steve'a, moje serce przeżyło nagły wstrząs. Zorientowałam się, że kazałam pocałować się mężczyźnie, którego w ogóle nie znałam. Ba! Do którego nie miałam nawet numeru komórki! W myślach dziękowałam Bogu, że Rogers był prawdziwym dżentelmenem. Albo idiotą. Przecież to różnie mogło się potoczyć.
Automatyczne drzwi marketu otworzyły się, a moje włosy rozwiał ciepły podmuch powietrza. Ten fakt przypomniał mi, że wizyta u fryzjera jest moim priorytetem. Nie mogłam dłużej chodzić po mieście niczym mieszkanka bezludnej wyspy. Prychnęłam z zażenowaniem. Byłam pewna, że nawet Robinson Crusoe wyglądał lepiej niż ja w tym momencie.
Steve:
- Co się z tobą dzieje, stary? - spytał mnie Hawkeye, wyciągając w moim kierunku swoją dłoń. Chwyciłem ją i podniosłem się z ziemi.
- Nie wiem - wydyszałem, próbując złapać oddech - Nie wiem.
Z gardła Sokolego Oka wydobył się chichot, który po krótkiej chwili przerodził się w skrzeczący żabi rechot.
- Ty się zakochałeś - mówił, nie przestawiając się śmiać.
- Wróćmy do treningu - powiedziałem chłodno i wymierzyłem w stronę Hawkeye'a piękny prawy sierpowy. Mój towarzysz zatoczył się, upadł i złapał się za szczękę. Z kącika ust poleciała mu cienka strużka krwi. Humor, stwierdziłem z niechęcią, nie opuścił go nawet na sekundę.
- Zakochał się - powtarzał - po siedemdziesięciu latach zakochał się!
Jak na zawołanie w głowie stanął mi obraz Pe... Lilianny. W nozdrzach poczułem słodki zapach fiołków i kwaśnej cytryny. Wyobraziłem sobie, jakby to było mieć w ramionach tą małą dziewczynę. Uśmiechnąłem się i zrobiłem szybki unik. Zaskoczony Hawkeye zatrzymał się, odwrócił i ponownie zaatakował. Tym razem zatrzymałem jego uderzenie, złapałem za bark i mocno wykręciłem.
- Ty wiesz, że możesz mieć rację? - mruknąłem i puściłem Sokoła - Na dzisiaj, to koniec treningu - dodałem, zamyślony podniosłem tarczę i skierowałem się do swojego pokoju.
Zastanawiałem się nad tym, czy to możliwe, że moja podświadomość była aktywna przez cały ten okres, kiedy leżałem zamarznięty na dnie oceanu. Może to dlatego nadal żywiłem do Peggy gorące uczucie. Rozmyślanie w kółko o jednej kobiecie mogło wywołać taki efekt. Nawet obsesję. Pokonując kręte schody myślałem też nad drugim rozwiązaniem, zupełnie odwrotnym do tego pierwszego. Co jeśli te siedemdziesiąt lat były dla mnie jak jedna noc? Zmarszczyłem brwi. To chyba było bardziej prawdopodobne. Obrazy z drugiej wojny światowej były dla mnie wciąż żywe, wręcz krzykliwe. Kiedy budziłem się w nocy z łomoczącym, jak ckm, sercem, byłem pewien, że nigdy nie zapomnę tamtych chwil.
Otworzyłem drzwi do swojej sypialni i rzuciłem na łóżko tarczę. Swoje kroki skierowałem prosto do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Zimna woda była ukojeniem dla obolałego ciała i zmęczonego umysłu.
Oparłem głowę o kafelki. Byłoby lepiej, gdybym nadal leżał na dnie Atlantyku.
A z całą pewnością dużo prościej.
Lilianna:
Zadowolona, zajadałam pyszne kanapki i popijałam gorącą herbatą. Wizyta u ulubionego fryzjera zdecydowanie poprawiła mój nastrój, a telefon od lekarza babci dopełnił kielich radości. Uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze i ta myśl znacząco podniosła mnie na duchu. Mogłam z czystym sumieniem oddać się rozmyślaniom o prozaicznych, ale jakże przyjemnych, rzeczach.
Steve. Pomyślałam z uśmiechem, zrzucając temat remontu na dalszy, bardziej odległy i nieosiągalny plan, choć od razu zganiłam się za to w myślach. Z drugiej strony, Rogers był dla mnie postacią, której w ostatnim czasie bardzo dużo zawdzięczałam, więc wydało mi się to w pewnym sensie dość naturalne.
Wiedziałam, ze nie chciałabym mieć w nim wroga. Był taki potężny. Przy nim czułam się jak wyjątkowo malutki skrzat. A raczej skrzacik. Przypomniałam sobie, jak podniósł mnie, zupełnie jakbym była ważącą trzydzieści dekagramów porcelanową lalką. I to uczucie, kiedy obejmował mnie ramionami...
Z Paulem nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. Śmiać mi się chciało. Nie mogłam uwierzyć, że zadawałam się z tym osobnikiem płci... męskiej. Był chudy, jak patyk i do tego żylasty. A jego usta, to... szczelina pompująco-ssąca. Nic więcej.
Nagle moje serce wykonało w klatce piersiowej bolesny obrót.
A co, jeżeli już się nie spotkamy?
Gdybym była na miejscu Steve'a, i jakaś obca osoba kazała mi siebie pocałować, błyskawicznie uciekłabym na koniec świata, a najlepiej jeszcze kilkadziesiąt kilometrów dalej, ot tak, dla czystej pewności. A on, jakby nie patrzeć, własnie to zrobił.
Westchnęłam.
Jestem bardzo, bardzo zmienną osobą.
Jestem idiotką.
Jestem idiotką.
Zrezygnowana sięgnęłam ręką po pilot i włączyłam telewizor. Jak na złość trafiłam w sam środek dokumentu o Avengersach.
Nie zmieniając kanału, przełknęłam ostatni gryz kanapki z ogórkiem. Patrzyłam, jak Hulk wyrywa z chodnika uliczną latarnię i rzuca nią w bliżej nieokreślonego osobnika. Iron Man i, zdaje się, Czarna Wdowa, atakowali drugiego bandytę.
Zagryzłam dolną wargę. Centrum będzie jutro nieprzejezdne, a to znaczy, że będę musiała pójść do pracy, jak zwykle w takich sytuacjach, pieszo.
Dlaczego oni walcząc z tymi bandytami zawsze musieli demolować pół miasta?
- Wariaci - mruknęłam i zdenerwowana wyłączyłam telewizor.
__________________________________
28 grudnia, 7 kwietnia.
Co za różnica :D
Jesteście?
ooo....nie dość że zmiana grafiki to powrót....aż człowiek uśmiecha się pod nosem.
OdpowiedzUsuńJestem, jestem - pragnę krzyczeć w odpowiedzi na twe pytanie, najchętniej jeszcze rzuciłabym czymś w ciebie, byś mnie dostrzegła [a moze tak tylko, po prostu...za karę xD] mam nadzieję, że będziesz pisać już regularnie, bym nie musiał umierać z tęsknoty
Aaaa, Ress wróciła! Ale się cieszę! :3
OdpowiedzUsuńA nagłówek tego szablonu strasznie, ale to strasznie mi się podoba. Wreszcie mam jakiś obraz Lilianny, do tej pory w mojej głowie nie pojawiała się jej twarz.
"(...) Rogers był prawdziwym dżentelmenem. Albo idiotą. Przecież to różnie mogło się potoczyć." - ale mnie się ten tekst podoba, bardzo! <3
A mnie nie ciągnie do fryzjera, choć też powinnam jakiegoś odwiedzić. Jak się psychicznie przygotuję, to pójdę. I tyle. Mogę nawet wyglądać jak Robinson, co mi tam.
A ja wiem, co ci jest, Steve - chyba ktoś się pojawił w twoim sercu. No i poza tym Lili poprosiła o pocałunek, a to niecodzienna prośba.
Ha, Sokole Oko ma tę samą teorię!
Siedemdziesiąt lat, pff, Henry Morgan chyba dopiero po dziewięćdziesięciu się zakocha.
Możesz mieć rację? Możesz?! My ją z Hawkeye'm mamy!
Prościej nie znaczy lepiej :P
Skoro z babcią dobrze, to i ja oddycham z ulgą :)
I ona wciąż nie wie, kim jest Steve, to aż nienaturalne dla mieszkańca NYC. No ale cóż, bywa.
Miastem się martwi, pff. Coś rozwalać trzeba.
Tyle tygodni Cię nie było, ale ja nie zapomniałam! I bądź gotowa na to, że jeszcze długo będę ;)
Czekam na nn ^^
Jestem. A spodziewałaś się, że nikogo nie będzie, czy jak?
OdpowiedzUsuńNie ma to jak demolka miasta... Chociaż zajęcie mieli, jak już im płacą z podatków XD Mniejsza z tym. Taki żarcik. Miło widzieć notkę.
Pozdrawiam.
(kiedyś de Sade)
Wilczyca obecna! (choć, co by nie było, zmieniłam nick) Melduję się na stanowisku.
OdpowiedzUsuńNo więc długo czekałam na ten rozdział. Proszę mi tak nie robić. Poza tym mam wrażenie, że jest taki trochę refleksyjny. Mogłoby się więcej dziać. Jednak nie narzekam, przyjemnie się czytało. Naprawdę chcę się dowiedzieć, jak dziewczyna zareaguje kiedy zorientuje się kim jest Steve.
Serdecznie Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy (oby się szybko pojawił ;)
Wilczyca
Jeszcze wczoraj rano byłam na twoim blogu i z przykrością stwierdziłam, że chyba go porzuciłaś. A tu proszę! Wróciłaś! :)
OdpowiedzUsuńPiękna pogoda za oknem, chce się żyć, więc i pomysły do głowy przychodzą! :)
Cieszę się, że jesteś, bo brakowało mi twojego opowiadania!
Pozdrawiam
/wybudzeni.blogspot.com/
dawniej dziewczyna-z-blizna
wczoraj natrafilam na twoj blog i przeczytalam wszystko jednym tchem (i polecilam kolezance) mialam zamiar napusac dzis do cb e-maila zebys kontynuowala bloga a tu bum i jest next. Dziekuje ci za to. Weny zycze i prosze nie przestawaj pisac
OdpowiedzUsuńTen blog jest mega. Lekko się czyta :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie dalej.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i dużo weny życzę.
save-me-ff.blogspot.com - zapraszam do mnie.
Dodałaś nowy rozdział (i zmieniłaś szablon, jest bardzo ładny! <3) i nic mi nie mówisz?! O nie, Moja Droga! Tak być nie może, haha! :D
OdpowiedzUsuńAle tak na serio to bardzo cieszę się z Twojego powrotu i mam nadzieję, że teraz będziesz zaglądać tu częściej. :P
Rozdział chociaż króciutki to świetny, taki bardzo pozytywny! A ta końcówka mnie rozbroiła... Gdyby Lilianna wiedziała... :D
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, no i zapraszam do siebie! :*
Pozdrawiam! :3
Ciekawe naprawdę ciekawe.Widzę że nie tylko ja miałam przerwę.Czasami mam wrażenie że to spotyka każdego bloggera.
OdpowiedzUsuńRachel
Hejka! Tak jak prosiłaś, informuję cię o najnowszym rozdziale na http://hariett-corkaapollina.blogspot.com/ . Więc informuję o 2 rozdziale!
OdpowiedzUsuńxoxo
Susan
O. Mój. Boże. KOCHAM AVENGERSÓW! Kocham Kapitana Amerykę, a Ty odwalasz kawał świetnej roboty, pisząc to opowiadanie. :) Trafiłam przypadkiem i na bank zostanę na dłużej. Zaraz wezmę się za czytanie od początku, tak chyba będzie najlepiej. :)
OdpowiedzUsuńJakbyś miała ochotę, to zapraszam do siebie. Kto wie, może tematyka mojego bloga akurat przypadnie Ci do gustu? :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
daryl-dixon-twd.blogspot.com
Przyjemny rozdział, choć zbyt wiele się w nim nie wydarzyło. Z utęsknieniem czekam na jakiś obrót w sprawie. Kolejne spotkanie Steve'a i Lily oraz moment, w którym nasza bohaterka dowie się prawdy do Capie. No i oczywiście, kiedy Rogers się przed nią otworzy. Zapomni o Peggy, kiedy panna (pani) Carter stanie się dla nim jedynie przyjemnym wspomnieniem z przeszłości, a zacznie się liczyć jedynie Lilianna. Na to czekam i mam nadzieję, że rozdziały będą pojawiać się częściej. Wiem, że to może być trudne, ale nadzieja umiera ostatnia, no nie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ana
Kolejny świetny rozdział! <3 Blogger mnie irytuje, dodałam tutaj komentarz już kilka dni temu, ale jak widać, nic się nie pojawiło. Może to dlatego że dodawałam z komórki? Straszna szkoda, że rozdział jest tak krótki. Mam też nadzieję, że nie będzie odstępu od nowego tyle miesięcy, jak było teraz. :D
OdpowiedzUsuńBiedny Steve, nie dziwię mu się, że ma tak mieszane uczucia. Z jednej strony zaczyna żywić uczucie Lilianne, ale z drugiej wciąż czuje coś do Peggy. Ciekawe, jak rozwiąże tą sytuację. Interesuje mnie też, co będzie, kiedy dziewczyna dowie się, że zakochała się w Kapitanie Ameryce. Chociaż to dziwne, że nie zna tego nazwiska, ponieważ powrót pierwszego Avengersa wzbudził w ludziach wielkie emocje, a dobrze znane jest jego imię i nazwisko. Ale może ty to widzisz i chcesz przedstawić inaczej. :)
Życzę Ci dużo weny i czasu, kochana, żeby rozdział jak najszybciej pojawił się na blogu.
Ściskam, Julss xx
Zakochałam się w tym blogu *-*
OdpowiedzUsuńTak świetnie piszesz :D
I jeszcze Kapitan Ameryka *-*
Po prostu kocham to! <3
Ja także zaczęłam pisać o Avengersach i jak masz ochotę to możesz wpaść :)
http://i-am-avengers.blogspot.com/