sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział III

*Steve*


Bez namysłu waliłem pięściami w worek treningowy, czując jak pot ścieka mi strumieniem po twarzy. Była godzina czwarta w nocy, a ja nadal byłem na nogach, nie mogąc zmrużyć oka. Myślami wróciłem do czasów mojego dzieciństwa. Nadal nie mogłem uwierzyć, że to, co dla mnie wydarzyło się zaledwie parę lat temu, w rzeczywistości należało już do zamierzchłej przeszłości. Ten świat - nowy świat – był dla mnie największym życiowym wyzwaniem, któremu musiałem stawić czoła. Pamiętam, że będąc dziesięcioletnim chłopcem bawiłem się z innymi dziećmi do późnych godzin na podwórku, wracając tylko wtedy, kiedy matka zawołała mnie na kolację. Ha! Jeśli kolacją można było nazwać czerstwą kromkę chleba, posmarowaną odrobiną masła. To były ciężkie czasy. Kryzys gospodarczy w latach dwudziestych odbił się szerokim echem po całym świecie. Wiele rodzin głodowało. Nędzę i ubóstwo widziało się na każdym kroku i nie było w tym nic dziwnego.  Teraz życie amerykańskich dzieci wyglądało zupełnie inaczej. Byłem dumny z tego, że miałem w tym swój mały udział. 
Spojrzałem kątem oka na telewizor, w którym wyświetlane były najważniejsze fragmenty dzisiejszych wydarzeń. Westchnąłem, zatrzymałem rozhuśtany worek i sięgnąłem ręką po butelkę z zimną wodą. Przez ostatnie siedemdziesiąt lat wiele się zmieniło: technologia, muzyka, obyczaje, ale nie ludzkie zachowanie. Uważnie obserwowałem polityka, który wypowiadał się o wciąż rosnącym bezrobociu. Ci ludzie - zamiast pomóc - robili wszystko, żeby przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę. Chora żądza władzy od zawsze mnie przerażała, z przykrością musiałem stwierdzić, że z roku na rok było coraz gorzej. 
Po kilku minutach obraz zmienił się, a CNN po raz kolejny wyświetliło relacje z dzisiejszego wczorajszego wypadku na ulicy Lincolna. Jeszcze raz zobaczyłem chwilę, w której odpycham Liliannę spod kół czarnego BMW. Patrzyłem, jak dziewczyna uderza głową o chodnik, jak podbiegam do niej i potrząsam nerwowo jej ciałem. Lilianna miała olbrzymie szczęście, że tamtędy przechodziłem. Gdyby nie ja - zginęłaby, a tak skończyło się tylko na kilku niegroźnych zadrapaniach. 
Spojrzałem na wpół pustą plastikową butelkę. Byłem zły na siebie, że zgodziłem się na nasze ponowne spotkanie. Zdawałem sobie sprawę, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Co ja najlepszego zrobiłem? O czym wtedy myślałem? 
Westchnąłem. Wiedziałem dlaczego tak zareagowałem.
Ona mi kogoś przypominała. Kogoś, kogo znałem bardzo dawno  temu. Sposób w jaki trzymała głowę, w jaki się wypowiadała. Ton jej głosu i kolor oczu Lilianny były mi znajome. Musiałem się dowiedzieć o jaką osobę mi chodzi. To było silniejsze ode mnie, chociaż wiedziałem, że cena, którą przyjdzie mi ewentualnie zapłacić, będzie wysoka.  
Wypiłem resztkę niegazowanej wody, zgniotłem w dłoniach butelkę i wróciłem do przerwanego wcześniej treningu. 




*Lilianne*

Stałam zawieszona pomiędzy dwoma sukienkami. Czerwoną i granatową. Nie wiedziałam, którą mam wybrać, każda wydawała mi się na swój sposób odpowiednia. Wiedząc, że decyzja nie nadejdzie szybko, postanowiłam chwilowo dać za wygraną i poszłam do kuchni. Otworzyłam drzwi lodówki i wyjęłam z niej karton soku pomarańczowego. Odkręciłam korek i nalałam chłodny napój do szklanki. Upijając łyk, zastanawiałam się, jak będzie wyglądać nasze kolejne spotkanie. 
Wstydziłam się do tego przyznać, ale troszkę się bałam. Ostatni raz byłam sam na sam z chłopakiem w czasach, kiedy chodziłam jeszcze do liceum. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nigdy nie miałam zbyt dużego powodzenia u mężczyzn, a miałam wrażenie, że z wiekiem niespecjalnie się to zmieniło. Spojrzałam na swoje lustrzane odbicie. Nie uważałam się za atrakcyjną kobietę. Skórę miałam poszarzałą, brązowe włosy sterczały mi we wszystkie strony, nie dając się ułożyć. Oczy. Westchnęłam cicho. Nie wiedziałam jakiego są koloru. Czasami bywały zielone, innymi czasy brązowe. Niekiedy w ostrym świetle przybierały nienaturalną żółtą barwę. Były dziwne. Zupełnie tak jak ja. 
Zegar na ścianie wybił godzinę trzynastą. Miałam bardzo mało czasu. Odłożyłam pustą szklankę do zlewu i wróciłam do swojego pokoju. Ominęłam szerokim łukiem fotel, na którym położyłam obydwie sukienki. Wiedziałam, że nie czułabym się dzisiaj w nich komfortowo. 
Wyjęłam z szafy czarne rurki, brązowy bezrękawnik i ciemnoniebieską koszulę w kratkę. Zdawałam sobie sprawę, że nie jest to zbyt dziewczęce ubranie, ale niewiele myśląc założyłam je na siebie. Czułam się w nim pewnie i wygodnie. Miałam nadzieję, że to wystarczy, 
Ostatni raz przed wyjściem przejrzałam się w lustrze. Pod grubą warstwą makijażu ukryłam zadrapania po wczorajszym wypadku. Niestety rana na moim czole była zbyt duża, żeby móc ją w pełni zakryć pudrem. Wyraz twarzy – mimo wszystko -  miałam spokojny, ale w głębi duszy trzęsłam się ze zdenerwowania. Nie byłam pewna jak zareaguję, kiedy ponownie zobaczę Steve'a. Wiedziałam, że moje wczorajsze zachowanie było wynikiem adrenaliny. Czy dzisiaj będzie podobnie? Przecież on mnie uratował. Czy mogłam się zachowywać przy nim naturalnie? 
Schyliłam się i ubrałam czerwone balerinki. Zanim wyszłam, zajrzałam do sypialni mojej babci, która czytała na łóżku książkę. 
- Wychodzę, babciu – oznajmiłam.
Staruszka podniosła wzrok i spojrzała na mnie znad swojej lektury. Na jej twarzy zagościł serdeczny uśmiech. 
- Widzę, Anno – westchnęła – Tylko nie siedź długo z tym chłopcem, dobrze? - powiedziała, mrugając do mnie.
Zachichotałam. Babcia znała mnie najlepiej na świecie – wiedziałam to od dawna. Czasami miałam wręcz wrażenie, że czyta w moich myślach. 
- Skąd wiedziałaś, że idę się spotkać z chłopakiem? - spytałam ciekawa, przecież nie pisnęłam o tym jednym słowem. 
  - Cały dzień jesteś taka podniecona, wnusiu. Nie urodziłam się przecież wczoraj. Wiem, kiedy coś się święci – powiedziała znad „Dumy i Uprzedzenia” i ponownie wróciła do przerwanej lektury.
Przewróciłam oczami. Ta kobieta była dla mnie niepojęta. 
- Jakby coś się działo, zadzwoń – krzyknęłam, zamykając za sobą drzwi od mieszkania.




*Steve*

Czekałem na Liliannę już od dziesięciu minut.  Wiedziałem, że jest to godzina szczytu i są korki, ale mimo wszystko powoli zaczynałem się o nią martwić. Co ona wczoraj powiedziała? Nowy Jork to niebezpieczne miasto. Miała rację. Niestety. 
Rozejrzałem się po lokalu. Lubiłem to miejsce. Było ciche i przytulne. Przychodziłem tu za każdym razem, kiedy potrzebowałem odrobiny prywatności i spokoju. Mściciele to wspaniała, aczkolwiek toksyczna rodzina. Od czasu do czasu potrzebowałem odrobiny spokoju. Nie oszukujmy się. Stark każdego potrafi wyprowadzić z równowagi, a mi jest daleko do anielskiej cierpliwości. Przysięgam, że kiedyś stracę panowanie nad sobą i zetrę mu ten chytry uśmieszek z jego paskudnej gęby. To wyjdzie mu – i przede wszystkim nam wszystkim – tylko  na dobre. Przy okazji może nauczyłoby go to odrobiny pokory, której tak bardzo mu brakuje. 
Drzwi kawiarni otworzyły się i do środka weszła Lilianna. Z uśmiechem obserwowałem, jak nieśmiało rozgląda się po pomieszczeniu szukając mojej osoby. Kiedy odnalazła mnie wzrokiem, spłonęła rumieńcem i ruszyła w moją stronę. Widać było, że jest spięta i zdenerwowana. Trochę mnie to zdziwiło.
- Przepraszam, że musiałeś tak długo na mnie czekać – odezwała się pierwsza, patrząc się uparcie na oparcie krzesła – Zgubiłam się.
- Nie szkodzi – odparłem i poprosiłem, żeby usiadła.
Dziewczyna zawahała się przez moment. Mogłem przysiąc, że jej głowa dygnęła w kierunku wyjścia.            Zaśmiałem się pod nosem. Czyżby rozważała możliwość ucieczki? 
- Nie gryzę, Lilianno – powiedziałem, chcąc dodać jej otuchy – siadaj!
Uśmiechnęła się nieśmiało i spojrzała na mnie spod czarnych rzęs. W jej oczach dostrzegłem niepewność. Zrobiło się trochę niezręcznie. Nie wiedząc co mam zrobić, wstałem i podszedłem do niej. 
- Chodź – powiedziałem i pociągnąłem ją delikatnie za ramię.
- Ej! - krzyknęła zaskoczona – Co robisz?
- Nie bój się – mrugnąłem do niej – Chce ci coś pokazać. 


_________________________________________

To taki... statyczny rozdział.


PS. Bardzo proszę o zostawianie swoich adresów ;) Jak będą luzy w szkole z chęcią poczytam :)

31 komentarzy:

  1. Tak, zdecydowanie dobry rozdział. Czytałam go słuchając Robbiego Williamsa "Angels" i powiem Ci, że ta piosenka cholernie mi pasowała do tekstu. Przebrnęłam gładko i szybko przez każde zdanie.
    Hm, więc Steve po prostu dostrzegł w niej kogoś ze wspomnień - to dobrze, a na pewno lepiej niż od razu miałby się skroić jakiś romans.
    Ogółem - już chcę, tfu, proszę o następny rozdział.

    Pozdrawiam.
    http://dokonujac-wyboru.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. A.....nieźle, nieźle.
    Ciekawy pomysl ze zmiana narracji,dzięki temu można poznać myśli obojga bohaterów. Podoba mi się to. Wlasciwie rozdzial jest bardzo krotki,wiele się w nim nie dzieje,ale przynosi mi na myśl wiele różnych domyslow, na razie nie będę zdradzać wlasnych myśli, po czekam na rozwój wydarzeń... pisz byle szybko,
    Pozdrawia
    Szatan

    OdpowiedzUsuń
  3. Króciutkie, ale mi się podoba! Takie też czasami są potrzebne! Poza tym podoba mi się to, że piszesz z dwóch perspektyw. Można zobaczyć zarówno życie Lilianny jak i Steva, a to się pisze na duży plusik :3 Przyjemnie się to czyta, ale o tym ci już chyba wspominałam.
    "Sposób w jaki trzymała głowę, w jaki się wypowiadała." nie wiem, dlaczego, ale urzekło mnie to zdanie. W ogóle myśli Steva o tym, że panna King kogoś mu przypomina, bardzo mnie zaciekawiły. Moja pierwsza myśl? Peggy. Ale nie jestem Sherlockiem. Czytam dalej.

    Błagam. Przy takim facecie ja też bym rozważała ucieczkę. Przynajmniej byłaby to jedna z opcji na wypadek jakiejś wpadki, którą na pewno bym zaliczyła. Więc nie dziwię się Liliannie, ani trochę. Co on jej pokaże? Dlaczego urwałaś w takim momencie? Dlaczego mi to robisz?

    Modlę się o nowy rozdział.
    xoxo, Loks.
    ~lilybird-everdeen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry rozdział :)
    Świetne przemyślenia Steve'a, poddenerwowanie i podekscytowanie Lilianny bawią ;)
    Coś mi mówi, że Steve znał wcześniej babcię Lil, nie wiem, skąd to przeczucie.
    Świetne opisy :)
    Lil ma rację, nie będzie się dla faceta stroiła w niewygodne ciuchy, skoro można ubrać rurki :D

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. W cale nie jest taki straszny, jest całkiem niezły.
    Ale masz świetne opisy po prostu nie mogę odwrócić wzroku, czytam i czytam, aż tu nagle koniec po prostu mnie zabiłaś. Ja chcę dalej!!!
    Podoba mi się że opisujesz odczucia ich obu.
    Śmiałabym się i cieszyła jednocześnie gdyby nasza Lili okazała się spokrewniona z kochanką Steva, albo jak Lili będzie miała swoją maskę bohatera, ale raczej nie, nie pasowałoby to do niej.
    Pisz kochana bo jeśli to jest- według ciebie- najgorszy rozdział, to nie mogę doczekać się tego Najlepszego.
    Pozdrawiam i życzę Weny
    Az :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem otwarta na wszelkie propozycje, zapraszam do mnie
      http://greek-goddesses-of-vengeance.blogspot.com/
      Az :**

      Usuń
  6. Fajny rozdział, podoba mi się jak opisujesz ich uczucia ♥ Ciekawie to się wszystko rozwija ;) Życzę weny i czekam na nexta.
    http://the-streetangel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co wprawiłoby mnie w skrajny zachwyt? Jakby rozdziały były dłuższe :D Ale i tak jest super. Nie podoba mi się, że widzi w niej inną laskę, bo to się źle dla nich skończy. Ciekawe co chce jej pokazać :3 http://wirus-rzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Cholera, uwielbiam twój styl pisania! Tak przyjemnie się wszystko czyta, że aż nie chce się kończyć, niestety rozdziały nie trwają wiecznie :( Czekam na kolejne dzieło spod twoich uzdolnionych palców.
    Camille x

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi się podoba rozdział. W sumie nie dzieje się w nim nic takiego, ale nadrobiłaś tym, że opisałaś wspomnienia i uczucia Steva. Jest to jak najbardziej na duży plus. Dobrze, że możemy poznać i jego stronę :)
    Jestem ciekawa jak przebiegnie spotkanie, czy czymś nas znowu zaskoczysz? :)
    Niecierpliwie oczekuję kolejnego rozdziału!

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Widząc w twoim komentarzu u mnie na blogu "Kapitan Ameryka", od razu tu zajrzałam. Uwielbiam filmy oparte na komiksach Marvela, a szczególnie chyba Avengers, więc idealnie trafiłaś z fabułą. Można by powiedzieć, że te dwa słowa sprawiły, że już byłam twoja, że się tak wyrażę :) Oczywiście fakt, iż opowiadanie jest inspirowane tą właśnie historią, nie musi od razu świadczyć, że jest cudowne, ale ty podołałaś temu zadaniu. Najbardziej podoba mi się to, że wszystko jest z perspektywy i Steve'a i Lilianny. Mam jednak nadzieję, że nie zrobisz z tego totalnego romansidła, a pojawią się jakieś większe akcje. I jeszcze taka mała prośba, w miarę możliwości, wplataj w akcję Iron mana. To moja ulubiona postać z Avengers. Oczywiście nic na siłę. To tylko luźna propozycja. Na koniec mogę cię zapewnić, że właśnie dołączyłam do grona twoich wiernych czytelniczek. Życzę dużo weny i czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam,
    Parabola :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział całkiem przyjemny. Przyznam, że już zaczęłam wysnuwać teorie spiskowe na temat tego kogo Lilianne mu przypomina.
    Ale wieszania psów na moim ulubionym bohaterze mu nie wybaczę...

    OdpowiedzUsuń
  12. Mówiłam, że odwiedzę twojego bloga XD Karcę się teraz w myślach, że nie zrobiłam tego wcześniej. Strasznie mi się podobało i czekam na więcej...

    Pozdrawiam,
    Viv


    PS Zapraszam do mnie, nowy rozdzialik ---> http://kazdymadrugieoblicze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam ! :)
    Jest już rozdział I na http://wl-wiezy-krwi.blogspot.com/
    :)

    OdpowiedzUsuń
  14. hej. zostawiłaś u mnie reklamę w spamie. osobiście strasznie tego nie lubię, ale rozumiem, że trzeba jakoś zaczynać. W każdym razie o wiele bardziej wolę komentarze pod rozdziałami.
    Wybacz, ale nie mam czasu na bezinteresowne nadrabianie rozdziałów i komentowanie, jeśli idzie to tylko w jedną stronę. Poczekam najpierw na komentarz u mnie, potem obiecuję, że do Ciebie wrócę z odpowiednim komentarzem.
    fatal--love.blogspot.com
    ściskam i życzę miłego dnia.

    ps: mam nadzieję, że nie uraziłam w żaden sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem. Świat jest okrutny, a gusta blogerek są różne. Ja również nie zmuszam się do czytania opowiadań, których nie lubię, ale gdy ktoś zostawi mi komentarz pod rozdziałem - staram się wysilić swój komentarz na tyle, na ile dam radę, ponieważ każdy szanuje swój cenny czas i ja szanuję czas innych. Jeśli ktoś wypowie się na temat mojego opowiadania, staram się obdarzyć daną osobę komentarzem o takiej samej wartości. Być może przesadzam, ale ostatnimi czasy większość autorów ma większe zainteresowanie u mnie, jak i u innych zakładką "spam" niż samą treścią opowiadania. Może dlatego aż tak ostatnimi czasy mnie to drażni.

      Jeśli w jakikolwiek sposób Cię uraziłam - przepraszam. Absolutnie nie miałam tego w zamiarze.
      Pozdrawiam i życzę powodzenia.

      Usuń
  15. Rozdział przyjemny i to bardzo, chociaż zdecydowanie ostatni wątek powinnaś przedłużyć, bo teraz muszę czekać na ciąg dalszy...Przepraszam, że dopiero teraz tutaj się zjawiłam, ale niestety nie mogłam wcześniej.
    Wracając do rozdziału... Nie bardzo rozumiem to zdanie: "Stałam zawieszona pomiędzy dwoma sukienkami." W sensie że miała dylemat, czy rzeczywiście była Lilianne była zawieszona? :P Nie wiem, może to ja źle odbieram, ale tak wywnioskowałam. Jak wspominałam, szkoda, że ucięłaś ich rozmowę, bo mogłoby być trochę więcej dialogu, no ale cóż. Ogółem podobało mi się i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i u mnie rozdział III, więc zapraszam serdecznie! ;)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  16. Kocham to opowiadanie! Kocham.
    Jej babcia zdobyła moje serce. Mimo, że rzadko kiedy na razie może się wykazać, to teksty które rzuciła w tym rozdziale rozwaliły mnie na cząsteczki elementarne. Wielbię tą kobietę.
    Za wzmiankę o mścicielach i Starku mogę postawić Ci czekoladę. I to dużą <3 Jak już czymś rzucisz, to leżę.

    I kogo mu przypomina moja kochana bohaterka? Podoba mi się jej charakter. W tej nieśmiałości widzę swoje odzwierciedlenie. Nice. Będzie coś więcej? Będzie Loki dla Faith? Obiecaj mi, że nim rzucisz specjalnie dla mnie! Będę Cię o niego dręczyć dniami i nocami. Haha. Randka... cóż ten nasz przystojniak wymyśli, co?

    Podoba mi się, jak go przedstawiłaś. Jest taki misiowaty i kochany, że można go tulić i całować. I jeszcze ta jego reakcja na nieśmiałość Lils. Będę płakać. Takiego to ze świecą szukać. Ot co.

    Pozdrawiam, Faith.

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział !
    Co się będę rozpisywać... kocham to !

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej! Rozdział naprawdę mi się podobał :)
    Lilianne jest bardzo nieśmiała i bardzo mnie to dziwi. Steve, taki szarmancki, opanowany mrrr.
    Pozdrawiam.
    elizabeth-i-draco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. hej kochana nie do końca wiem, czemu nie widzę tu swojego komentarza, ale ten rozdział już na pewno czytałam @.@ a bynajmniej mam takie wrażenie :P oczywiście mi się podoba i czekam na następny rozdziała przy okazji zapraszam na http://always-with-you-sweetheart.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Znalazłam Twojego bloga i momentalnie się nim zauroczyłam. Uwielbiam Kapitana Amerykę (moją największą miłością jest Loki, ale Steve zajmuje od razu drugie miejsce), więc bardzo się cieszę, że mogę dołączyć do kolekcji opowiadanie z nim. Bardzo przyjemnie piszesz nawet nie wiem kiedy nadrobiłam rozdziały. Będę tu często zaglądać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam ostatnio dodać swój namiar http://bialelubczarne.blogspot.com
      jak będziesz miała ochotę poczytać to zapraszam :)

      Usuń
  21. Tak jak obiecałam tak zrobiłam, przeczytałam opowiadanie. I od razu mówię, że bardzo mi się spodobało. Nigdy nie interesowałam się Avengers czy nawet samym Kapitanem Ameryką, ale przyznaję, że Ty mnie zaciekawiłaś. Dodaję opowiadanie do linków, na pewno będę tu częściej zaglądać! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Hey! Chciałam Cię poinformować, że nominowałyśmy Cię do Liebster! Więcej u nas http://muffin-say-hello.blogspot.com/2014/07/liebster-blog-award-3.html

    Rozdział jest cudowny <33

    Tosia xx

    OdpowiedzUsuń
  23. Kurczę, kurczę, kurczę! :)))
    Babcia mimo, że jest chora okazała się taka ciepła i opiekuńcza, miło!

    Steve myślał o pewnej damie podczas treningu. Wiem o kim. O Peggy... :(
    Ale czasami trzeba porzucić starą miłość i wspomnienia, aby przeżyć coś nowego. Każda miłość jest nowa i pierwsza, więc można Rogers powinien zaryzykować? :))

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozdział rzeczywiscie nie posiada wiele akcji, ale i tak jest ciekawy. Opowiadanie nie byłoby dobre, gdyby cały czas się cos działo, a mnie i tak się podoba. Ciekawe co Steve chce pokazać Lily?

    OdpowiedzUsuń
  25. Widzę 30 komentarzy, więc dołożę jeszcze jedną cegiełkę ;)
    Rozdział rzeczywiście trochę spokojny, ale widać, jak w Lily buzują emocje, widać jej zdenerwowanie i to sprawia, że nie jest taka sztuczna i można polubić ją jeszcze bardziej.

    Nie każdy potrafi tak kreować. -.- Ja na przykład...
    Pozdrawiam
    Roxette.

    OdpowiedzUsuń
  26. Początkowo, gdy zauważyłam narrację pierwszoosobową, nie byłam przekonana, ale jeszcze w prologu okazało się, że to bardzo fajny blog. Super piszesz :)

    OdpowiedzUsuń